Jakiś czas temu odwiedziliśmy Budapeszt, gdzie wypiliśmy kawę z prezes Uniomedia – największej węgierskiej agencji PR. Druga część naszej rozmowy z Zsofią Balatoni skupiła się na influence marketingu, CSR-ze, ale również na węgierskim środowisku PR-owym.
W drugiej części naszej rozmowy chcielibyśmy z Tobą porozmawiać o kolejnym trendzie w komunikacji – influence marketingu, który w Polsce staje się coraz bardziej popularny.
U nas jest dokładnie to samo! Mamy całą masę blogerów, vlogerów i innych ludzi, których określa się mianem „influencerów” i przyznam, że wierze w skuteczność prowadzonej przez nich komunikacji. Moim zdaniem kooperacje między nimi a markami opłacają się nie tylko obu zainteresowanym stronom, ale również konsumentom. Tak jak wspominałam już wcześniej, jeśli chcesz dostać się na news feed konsumenta to musisz sprawić, że Twój produkt będzie powiązany z czymś naprawdę dla niego interesującym – i tak właśnie działa influence marketing. Przecież opinia influencerów jest dla ludzi niezwykle ważna, bywają wręcz podziwiani.
W Polsce influencerzy bywają tak znani, że trafiają nawet do telewizyjnych reklam.
Na Węgrzech dzieje się dokładnie to samo. Komunikacja wykorzystująca ich wizerunek jest tak skuteczna, że marki wykorzystują ich nie tylko w Internecie, ale również w telewizji.
Jeden z naszych klientów z branży IT miał problem z rekrutacją specjalistów. Było to spowodowane brakiem wykwalifikowanych pracowników na rynku pracy. Postanowili więc przekonać młodych ludzi do studiowania nowych technologii i zainicjowali program "Zostań specjalistą IT".
Byliśmy odpowiedzialni za komunikację tej kampanii. Jednym z narzędzi, którym się posługiwaliśmy była współpraca z dwoma młodymi chłopakami, którzy są jednymi z najbardziej znanych vlogerów na Węgrzech. Zrobili zabawny film wideo pt. "One day without IT". Historia opowiadała o rzeczywistości, w której nie było znanych nam rozwiązań technologicznych. Autorzy zatem obudzili się rano bez budzika, nie mogli korzystać z telefonu i autobusu, bo nie było nawet samochodów... Rezultat filmu był niesamowity. Młodzi ludzie nie rozumieli, że IT jest wszędzie, że nasze codzienne życie opiera się na technologiach, a ten film pomógł im to uświadomić.
Jeden z naszych klientów z branży IT miał problem z rekrutacją specjalistów. Było to spowodowane brakiem wykwalifikowanych pracowników na rynku pracy. Postanowili więc przekonać młodych ludzi do studiowania nowych technologii i zainicjowali program "Zostań specjalistą IT".
Byliśmy odpowiedzialni za komunikację tej kampanii. Jednym z narzędzi, którym się posługiwaliśmy była współpraca z dwoma młodymi chłopakami, którzy są jednymi z najbardziej znanych vlogerów na Węgrzech. Zrobili zabawny film wideo pt. "One day without IT". Historia opowiadała o rzeczywistości, w której nie było znanych nam rozwiązań technologicznych. Autorzy zatem obudzili się rano bez budzika, nie mogli korzystać z telefonu i autobusu, bo nie było nawet samochodów... Rezultat filmu był niesamowity. Młodzi ludzie nie rozumieli, że IT jest wszędzie, że nasze codzienne życie opiera się na technologiach, a ten film pomógł im to uświadomić.
Wracając do polskich trendów, coraz marki coraz częściej zwracają uwagę na rolę CSR-u. Jak to wygląda na Węgrzech?
Szczerze mówiąc nie widzę zbytniego zainteresowania CSR-em w naszym kraju. Korporacje przedstawiają plany i raporty na temat zrównoważonego rozwoju, ale wykorzystywane są one przede wszystkim w kontekście komunikacji z inwestorami i aktywnością na giełdzie. To wszystko. CSR jest oczywiście znany na Węgrzech, ale nie rozwija się, nie staje się trendem. Ta sytuacja nie zmienia się od lat.
Zmieniając temat – dlaczego zdecydowałaś się założyć swoją własną agencję PR?
Nasza agencję założyliśmy z mężem ponad 10 lat temu. Wcześniej przez 10 lat pracowałam w departamencie komunikacji międzynarodowej korporacji. Mój móż za to był dziennikarzem, więc znaliśmy PR z dwóch różnych perspektyw. Pewnego dnia pomyśleliśmy, że możemy stworzyć coś nowego, lepszego.
Co sprawia, że wasza agencja odróżnia się na PR-owym rynku?
Chcemy stworzyć coś w rodzaju agencji PR nowej generacji. Aby to osiągnąć zatrudniamy osoby, które mają doświadczenie z pracy po stronie klienta, lub w mediach. Uważam, że niemożliwe jest robienie dobrej PR-owej pracy jeśli nie rozumie się biznesowego podejścia klienta. Klient nie przejmuje się za specjalnie ilością publikacji ani AVE. To co jest dla niego najważniejsze to czy sprzedaż idzie w górę czy w dół. Dlatego też jako agencja musisz wspierać cele biznesowe klienta. Chcemy aby ludzie dla nas pracujący rozumieli to bardzo dobrze. Stawiamy też często na osoby z medialnym doświadczeniem, ponieważ wiedzą jak tworzyć historię i jak je sprzedawać.
Jesteś założycielką węgierskiego stowarzyszenia agencji PR na Węgrzech. Jak to działa w waszym kraju? W Polsce tego typu organizacje są raczej niedoceniane.
Wydaje mi się, że najważniejsze agencję na Węgrzech należą do naszej organizacji. Przyznaję jednak, że jest przed nami wiele wyzwań, a współpraca bywa trudna. Wynika to chyba z uwarunkowań kulturowych. Fukuyama napisał książkę o zaufaniu i społeczeństwie, w której niestety opisuje społeczeństwa z Europy Wschodniej jako te, w których najtrudniej zbudować wspólnotę opartą na współpracy. Uważam, że to wielki problem. Mimo to musimy się nauczyć ze sobą pracować, po to aby tworzyć pozytywny wizerunek naszej branży. Taka idea stała za stworzeniem tej organizacji, ale nie jest to łatwe zadanie.