Do Piotra Buckiego, albo Kamila Kozieła nam daleko, ale od początku naszej działalności najpierw jako koło naukowe i potem po prostu PR bez krawatów, zrobiliśmy i zobaczyliśmy "parę" prezentacji. Na naszych eventach wystąpiło kilkudziesięciu specjalistów w zakresie komunikacji i choć wszyscy mieli się czym pochwalić, to zdarza się, że prezentowane przez nich case study były raz lepiej, raz nieco gorzej przedstawione. Co więcej, z prezentacjami spotykamy się de facto od gimnazjum (my chodziliśmy do gimnazjum, nie wiem jak Wy), aby potem największe ich nasilenie przeżyć podczas studiów.
Praca w PR-ze to, nie oszukujmy się, nieustanne tworzenie i odtwarzanie wystąpień ze slajdami za plecami. Na podstawie naszych doświadczeń wyodrębniłem 3 podstawowe, kardynalne, śmiertelne błędy, które sprawiają, że choćby nie wiem jak ciekawe rzeczy mielibyście do powiedzenia, to Wasza prezentacja i tak będzie "położona".
Za długo
Od reaktywacji naszego projektu mamy taką złotą zasadę: "15 - 20 minut na wystąpienie". Kto był to wie, że bywa różnie, ale staramy się trzymać dyscyplinę i wyganiać ze sceny. Dlaczego to tak istotne? Kiedy byłem młody i biegałem z długimi włosami po warsztatach bluesowych usłyszałem takie zdanie na temat improwizacji gitarowej: "Jeśli nic nie zagrałeś przez dwa chorusy, to nie zagrasz i przez 10". Kto z muzyką nie miał żadnej przygody może się zastanawiać o czym ten Kuchno gada, ale sedno jest takie: jeśli nie jesteś w stanie opowiedzieć nic ciekawego w 15 minut to nie zrobisz tego również w godzinę. Oczywiście zdarzają się obszerne prezentacje przetargowe, które trwają godzinę, czy dwie, ale starajmy się ograniczać czas, który nasi odbiorcy muszą poświęcić na słuchanie naszych wywodów, bo ich zanudzimy i albo zasną, albo wyjdą. Albo po prostu nie będą chcieli z Wami pracować.
Za dużo tekstu
Mamy drugą dekadę XXI wieku, a nawet jej schyłek. Mimo to wiele funkcji skrytych w Microsoft Power Point to dla większości coś w rodzaju tajemnej magii. Dobra, wiem, że nie każdy korzysta z PP, ale ja tak i do tego się odniosę. Nie do końca wiem, czy jest spowodowana nieodparta potrzeba wrzucenia na slajd tyle tekstu ile się. Może strachem, przed zapomnieniem tego co chce się powiedzieć? Jest na to ratunek - funkcja notatek, która pozwala nam na telefonie, albo na ekranie komputera podejrzeć co chcemy powiedzieć, bez zaśmiecania slajdów. Zarzucenie prezentacji tekstem powoduje, że bardziej czytamy niż prezentujemy, przez co tracimy flow i co tu dużo mówić - zanudzamy.
Marna estetyka
Poprzedni błąd jest częściowo związany z tym, który chce tu opisać. Dziś, kiedy mamy dostęp do miliardów zdjęć i obrazków w sieci, często nie możemy się powstrzymać, aby wszystkich prezentacyjnych kontekstów nie zobrazować graficznie. Piszemy o badaniu, no to oczywiście aż się prosi, aby wrzucić jakąś grafikę z wykresami, albo liczbami. Mówimy o evencie więc musi być jakiś tłum itd. Ludzie - STAHP. Wszystko to sprawia, że nasze prezentacje mają więcej wspólnego z przedszkolnym kolażem, albo makaronowym obrazkiem niż profesjonalną prezentacją, która powinna być skromna, estetyczna i przejrzysta. Jako ciekawostkę wspomnę, że w tym roku jeszcze widziałem prezkę opartą na clipartach. Do dziś mi łzawi czasem przez to oko.